środa, 11 listopada 2015

Wykopaliska archeologiczne w ryczyńskim lesie

Nieprzyjemna jesienna  plucha za oknem skłania nas do podróży wspomnień do czasów letniego odpoczynku kiedy to słonko przyjemnie przygrzewało, a naszym największym zmartwieniem było to jakiego drinka popijać nad basenem. Jednak archeolodzy z Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego zanim udali się na wymarzone wycieczki w góry lub nad morze spędzili miesiące lipiec/sierpień szukając grobu biskupa.

Ryczyn to dawny gród, znajduje się na Dolnym Śląsku,  w pobliżu Oławy. W latach 30. XI wieku podczas reakcji pogańskiej miejsce to miało stanowić schronienie dla  uchodzącego z Wrocławia biskupa. W 1390 r. książę Ludwik brzeski zorganizował ekspedycję mającą na celu odnalezienie grobów legendarnych biskupów, tym samym rozpoczynając pierwsze wykopaliska archeologiczne w Polsce.

Mimo, iż nie udało nam się natknąć na ślady obecności osławionego biskupa możemy poszczycić się innymi zacnymi znaleziskami świadczącymi o kulturze i obyczajach średniowiecznych Ryczynian.  Niewątpliwie jednym z najciekawszych zabytków jest różdżka wykonana z alabastru odnaleziona w wykopie 36 aka „Kamyl”, po za tym znaleźliśmy liczne noże, przęśliki, kryształy górskie, czy przedmioty z żelaza. Niewiele trudności sprawiało znalezienie fragmentów pięknej ceramiki, kości zwierzęcych,  albo koprolitu (nie sprawdzać organoleptycznie!).

Praca bywała ciężka, jednak w cieniu ryczyńskich drzew łatwiej było przetrwać sierpniowe upały. Zaprzyjaźniliśmy się również z leśną fauną, gdyż ryjówki Gorlami, czy chrząszcze Stefany chętnie przyglądały się naszym zmaganiom (nad bezpieczeństwem naszych nowych znajomych czuwał studencki leśny eko-patrol), wielką sympatią cieszył się także napotkany wunsz rzeczny, niektórym z nas dane było również dojrzeć stado jeleni. Na pewien czas zamieszkała z nami myszka o dźwięcznym imieniu Pszemek. Jednak musieliśmy też toczyć codzienną walkę z morderczymi muchami końskimi i jeszcze bardziej nieprzyjemnym towarzystwem innych odrażających stworzeń.

W tym czasie zapałaliśmy wszyscy miłością do cudownego kraju jakim jest Albania, odkryliśmy tajemnicze właściwości musztardy  (chodzą słuchy, że była przysmakiem w Delfach), dowiedzieliśmy się kto jest przeciwnikiem ogórków konserwowych, zafascynowaliśmy  się światem legend arturiańskich, a także poznawaliśmy tajniki Kung-fu. Niektórzy z nas postanowili obrać nową drogę kariery i założyć zespół muzyczny, hity takie jak „Uruk-hai” czy „Pani doktor mocno śpi” do dziś świecą na szczytach list przebojów. Niestety był to też czas pełen smutku kiedy to nasz kolega Misiek postanowił nas opuścić, jednak pamięć o nim pozostała z nami aż do czasu zakończenia wykopalisk, a ku jego czci zapaliliśmy znicz na symbolicznym grobie.

Niewątpliwie był to czas pełen wrażeń, razem przeżywaliśmy wesołe i smutne chwile,  Połowa z nas nie poznała się i w połowie tak dobrze jak by chciała, a mniej niż połowa chciałby znać się choć w połowie dobrze tak jak na to zasługuje. Czas spędzony na Ryczynie stanowi dla nas ciekawą lekcję, zarówno w kwestii badań archeologicznych jak i w sferze zachowań międzyludzkich i z pewnością na długo pozostanie w naszej pamięci. 

Opracowała: Aleksandra Mierzwiak, 11.11.2015 r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Współtwórcy